Szedłem sobie przed siebie i oglądałem się bacznie dookoła. Strasznie mi się nudziło, a uśmiech na moim pysku pojawiał się już bardzo rzadko. Co robić? Idąc poczułem zapach wilka. A nawet paru. Domyśliłem się że jestem na czyimś terytorium, uniosłem dumnie głowę i zacząłem iść. Jakoś za specjalnie żadnego wilka nie spotkałem. A nawet upolowałem sarnę bez najmniejszego problemu. Najedzony wyszedłem z ów terytorium i szedłem dalej. Jednego dnia przeszedłem tyle kilometrów że szkoda gadać. Znużony całym dniem, ułożyłem się pod drzewem na terenie wolnym i zasnąłem. Z rana obudził mnie głód. A przecież nie dawno jadłem. Wstałem, wyprostowałem kości po czym uśmiechnięty ruszyłem przed siebie. Niczego nie znalazłem. Nawet zajączka. Przeszedłem w ten sposób tyle zmarnowanych kilometrów, że szok. W końcu dotarłem na jakieś pole łowne. Moim szczęściem, znalazłem spore stadko saren.
Zapolowałem na jedną z nich, nadającym się przy tym do syta. Uradowany ruszyłem przodem. Trafiłem na jakieś terytorium, fakt, wyczułem wilka, ale tylko jednego. Dziwne. W końcu tak zaczęło mi w brzuchu fermentować, że postanowiłem odpocząć. Ułożyłem się wygodnie, po czym przysnąłem. Obudziło mnie jakieś warczenie nad uchem. Już przez sen domyśliłem się, że to ów wilk którego wyczułem.
<Dokończy ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz