Przed nami pojawił się sporych rozmiarów, masywny basior. Oho, wiedziałem że nie przyszedł zaprosić nas na kolację. Zaczął warczeć i chodzić wkoło nas. Był cały czarny, a oczy jego były czerwone. Wiedziałem co chce zrobić i wcale mi się to nie podobało. Nagle rzucił się na mnie, powalając mnie na ziemię. Nie byłem wstanie go odepchnąć, był zbyt wielki. Nie byłem także wstanie wypowiedzieć zaklęcia...
<Daiquiri? Nie mam pomysłu co dalej, weź coś wymyśl >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz